Vimeo Staff Picks to solidne źródło rekomendacji. Kiedy jednak podrzuciło mi analizę zeszłorocznej animowanej serii Primal, nie kryłem zwątpienia. Wszystko za sprawą tytułu „BEST Animation of 2019”. Postanowiłem zweryfikować tę butną tezę postawiona przez autora. Nie ukrywam jednak, że widok mężczyzny z dzidą dosiadającego tyranozaura był również solidnym bodźcem do obejrzenia serii.
Primal to kolejne dzieło w dorobku Genndy’ego Tartakovsky’ego, autora takich animacji, jak: Samuraj Jack, Hotel Transylvania, czy Laboratorium Dextera. Tym razem jednak zabiera nas w podróż do o wiele bardziej brutalnego świata. Witajcie w prehistorii.
Unikalność Primal zdaje się tkwić w jej formie. Ta stanowi wyborną ucztę audiowizualną. Tartakovsky posługuje się najczystszym językiem filmowym, przywodzącym na myśl produkcje nieme. Narracja oparta jest bowiem w dużej mierze o ruch, rytm i interakcje pomiędzy obrazami. Choć w całej serii nie pada ani jedno słowo, tej produkcji animowanej daleko jest do bycia niemą. Zrealizowany po mistrzowsku sound design stanowi równie istotny element narracji, co warstwa wizualna. Odgłosy przyrody, okrzyki, szum wiatru, szelest liści, trzask rozbijających się o skały fal, krople deszczu, łamane kości…
No właśnie, obecna produkcja filmowa przyzwyczaiła nas do tego, że nieważne jak beznadziejnie przedstawia się sytuacja, za rogiem zawsze czai się cud. Choćby i dziesięć karabinów wycelowanych w nas zwiastowało koniec, zbieg okoliczności sprawi, że wyjdziemy z tej sytuacji bez szwanku. Primal jednak taki nie jest. Tutaj panuje prawo dżungli. Prawo silniejszego. To dziwne poczucie komfortu, które zagnieździło się w mojej głowie sprawiło, że Primal szokował ze zdwojoną siłą. Szczególnie w pierwszym odcinku, kiedy moja garda była opuszczona. Niejednokrotnie pomyślałem „Zaraz, chwila, moment! Jak to tak?!”. Jest brutalnie.
Primal to jednak historia o przyjaźni i przetrwaniu. Na naszych oczach wywiązuje się niecodzienna więź przedstawicieli dwóch gatunków. Jeden u progu ewolucji. Drugi, wyginięcia. Wspólnym mianownikiem staje się przeżyta tragedia. Mimo unikalnej natury związku człowieka z dinozaurem, ich przyjaźń przechodzi przez podobne etapy do tych znanych nam z naszego życia. Musi się zwyczajnie dotrzeć. Miewa wzloty i upadki, a podłożem większości sporów staje się jak zwykle, ekhm… jedzenie. Cytując bowiem klasyka:
There’s no „we” in food.
Nie będę jednak zdradzał nic więcej z fabuły serialu, gdyż najlepiej odkrywać go samemu. Nie wiem, czy Primal jest najlepszą animacją 2019 roku. Wiem jednak, że żałowałbym gdybym na nią nie trafił.